Żeby nie było, że taka mądra jestem i sama na to wpadłam: sposób pochodzi z tej książki (fot. niżej). Moja ulubiona druciarska książeczka, pełna mądrości, kupiona wieki temu, absolutnie "niepożyczalna", gdyż ciągle do niej zaglądam :)
A teraz cięcie. Próbki nie blokowałam, mam nadzieję, że widać, co trzeba.
Na początku rzędu ucinamy nitkę:
Naciągmy tę nitkę, marszcząc równomiernie dzianinę aż do drugiego końca rzędu:
Wtedy widać, która nitka została ucięta - jest "sztywna", naciągnięta. Ucinamy ją na drugim końcu rzędu. Ja to robię na lewej stronie - wg mnie nitka jest bardziej widoczna.
Uciętą nitkę wyjmujemy (trzeba pociągnąć za ten "ogonek" powstały przy marszczeniu) - i mamy dwa kawałki dzianiny z otwartmi oczkami :)
Wiele razy modyfikowałam swetry w ten sposób - skracałam, przedłużałam, bez konieczności prucia całości. Można tę metodę stosować nie tylko do gładkich splotów - we wzorach też się sprawdza. Jest szybka i łatwa ;)
Wiedziałam, że tak można, ale nigdy nie stosowałam. Jeśli zrobi mi się coś kiedyś za krótkie - odważę się :)
OdpowiedzUsuńA jeśli wyprujemy nitkę w rzędzie ściegu francuskiego, nie trzeba robić zakończenia " w odwrotnym kierunku". Oczka układają się w pętelki.
OdpowiedzUsuńJa bym się bała, nie lubię 'łapać' żywych oczek. Wolę je mieć na żyłce czy nitce pomocniszej i dopiero wtedy ciąć (czy też wyciągać nitkę).
OdpowiedzUsuńGocha - życzę samych udanych wytworów, ale jakby co - to działa ;)
OdpowiedzUsuńulach4 - przyznaję, że nie skumałam :( ale wydłużałam w ten sposób sweter z warkoczem, gdzie był ścieg i prawy i lewy i nie widać miejsca "cięcia".
Gosiu - łapałam już tak ażury i poszło bez problemów; jeśli jakieś oczko "spadło" nabrałam szydełkiem. Po prostu - jak komu wygodnie :)
Świetny sposób kryzysowy, muszę sobie gdzieś zapisać. :)
OdpowiedzUsuńA ja poznałm tę metodę jak miałam gdzieś 13, 14 lat, wieki temu znaczy się :) Sweter mi się okrutnie wyciągnął i dziergająca mama mojej koleżanki zdradziła mi ten sprytny sposób. Też "ratował mi życie" nie jeden raz :)
OdpowiedzUsuńDzięki Agato, że pokazałaś tak przystępnie, jak to się robi. Przy mojej niewielkiej umiejętności robienia na drutach pomoc nieoceniona. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńo nie, ja sie do takich operacji nie nadaje, mimo ze krew sie nie leje ;o)
OdpowiedzUsuńA ja linkuję ten wpis do mojego "Narzędziownika" - oszczędzi mi i nerwów, i pracy pewnie niejeden raz - dziękuję pięknie, że go pokazałaś!:)
OdpowiedzUsuńJeszcze w ten sposób nie ratowałam sweterków, ale może kiedyś się przyda. Mam też tę książkę i bardzo często z rad w niej zawartych korzystam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA tą metodę to znam. Zazwyczaj skracam rękawy, które mi się wyciągają za bardzo. Fakt, łatwa, prosta, skuteczna!
OdpowiedzUsuńooo... mistrzowski tutek :) Nie stosowałam, chociaż to faktycznie, bardzo logiczne jest- dziękuję :)
OdpowiedzUsuńfajna metoda, skorzystam na pewno przy najbliższej okazji
OdpowiedzUsuńpozdr
kret708
wow,sweterek sliczny po ciachaniu ,ale jestes dzielna :)kurcze metoda super z tym ciachaniem nitki musze pewnie zrobic experymenta ;)pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób. Kurcze jakie to proste a bym na to nie wpadła. Fajnie,że się dzielisz swoją wiedzą
OdpowiedzUsuńingwen - na wszeki wypadek - warto :)
OdpowiedzUsuńRene - ja byłam od Ciebie jakieś 10 lat starsza, jak doznałam tego "objawienia" ;)
maris - cieszę się, że to co pokazałam jest zrozumiałe :)
Kasia - spróbuj choć raz, tak "dla sportu" zobaczysz jakie to proste! opatrunki zbędne ;)
Dorota - proszę bardzo, ale i tak życzę, żeby za często nie był potrzebny :)
Małgosiu - ta książka to skarb dla mnie!
eve-jank - jak to dobrze, że ktoś na takie proste rozwiązania wpada! ;) Zaznaczam jednak, że to nie jest mój pomysł!
Genialne! Jak już wreszcie odważę się na sweter, to będzie jedna z moich karetek ratunkowych :)
OdpowiedzUsuń