wtorek, 28 września 2010

Skutki uboczne farbowania wełny

Postanowiłam eksperymentować na całego. Nie spodziewałam się oszałamiających rezultatów, po prostu chiałam zobaczyć jak to jest z farbowaniem wełny w mikrofali. Wskazówek CU@5 i Pimposhki nauczyłam się prawie na pamięć, ale i tak zdrowo pochrzaniłam, oto co mi wyszło:


Kolor do kitu i filc po prostu, ale to nic, nie zrażam się, eksperymentuję dalej:


Na fotce wyżej wełenka mojej produkcji w trakcie doświadczeń; ciekawe co tym razem pokićkam... Ale i tak nie odpuszczę, będę próbować, bo zawzięta jestem.
Wspominałam, że na szybko kupowaliśmy lodówkę, i że ma to związek z wełną. Nie może być? otóż może :)
Lodówka stoi we wnęce, mikrofala (stara, do której instrukcji niet) stoi na niej. Musiałam wiedzieć jaką ma moc i w celu zdobycia tej informacji Łukasz próbował dostać się na tyły kuchenki gdzie to stało napisane. W trakcie tej operacji kabel wyskoczył z gniazdka (współnego z kilkoma innymi urządzeniami), a przy ponownym podłączaniu poszła iskra, było zwarcie i lodówka padła.
Przez swoje wełniane kaprysy zabiłam lodówkę.
Lekkie poczucie winy mną targnęło, ale wiecie co? Łukasz się ucieszył! Miała już swoje lata, była po naprawie, a dalej działała "tak sobie" i koszmarnie hałasowała, Ł. od dawna marudził o nowej...
Czyli można rzec, że przez swoje wełniane kaprysy spełniłam marzenie męża ;)
No i lataliśmy za lodówką. Wiem, że można kupić przez internet, ale jednak wolę obejrzeć, dotknąć osobiście.
Wybraliśmy, kupiliśmy, przyjechała, działa cichutko i historia lodówkowa powinna się skończyć.
Ale...
Gdy nowa była w drodze, a starą wystawialiśmy z wnęki Ł. poruszał jakoś kablami.
I wtedy ożyła.
Tym razem solidne poczucie winy mną targnęło, że zaśmiecę świat sprzętem jeszcze działającym. No dobra, ledwo działającym.
Jak widać, konsekwencje farbowania wełny bywają nieprzewidywalne...
PS. a na deser okazało się, że instrukcję od mikrofali jednak mamy :D

sobota, 25 września 2010

Prosta szmatka


Oczywiście musiałam wrzucić moją watę cukrową na druty. I to od razu jak wyschła, bo jestem w gorącej wodzie kąpana; następnym razem już będę wszystko robić wolniej i dokładniej. I nie lubię jak się coś marnuje, a poza tym byłam ciekawa, czy da się z tego dziergać, czy będzie się zrywać. Nie zrywało się! Co za szok...
Malutko miałam tej mojej "nici", więc zrobiłam rzecz podstawową - szalik, ale na guziki dwa.


Wiem, wiem, guziki są najładniejsze :) A koślawy szalik zawsze może posłużyć jako ściereczka do kurzu :P
Dobrej nocki!

czwartek, 23 września 2010

Pokręciło mnie...

Ach, bo się człowiek naogląda, naczyta, a w końcu poinformują go, że odpowiednie narzędzia ma w kuchennej szufladzie.
Grzechem byłoby nie spróbować :)
I od wczoraj kręcę, między garami, a dziećmi, czesanka lepi mi się do ciuchów i wyglądam jak tampon, ale jaką mam frajdę! To dopiero moje początki początków, do cudowności przędzionych przez fanaberię, kocurka, czy tych z Kaszmiru dalej mi niż na koniec świata, jednak wczoraj Łukasz orzekł, że "to wygląda jak wełna".
Hm.
Pewnie powinnam się wstydzić, ale ja jak dziecko - pracę zrobiło, to się chwali.
Proszę, oto moja pierwsza, własnej produkcji wata cukrowa (proszę nie doszukiwać się profesjonalizmu):


Męża to w ogóle mam fantastycznego, nie dość, że nie marudzi (co najwyżej wykpi ;) ) na moje drutowo - wełniane opętanie, to jeszcze mnie wspiera! ogląda! pochwali! fotki zrobi!

Kuchenne "wrzeciono" niezbyt chciało współpracować, ja je zakręcam w jedną, ono zaraz w drugą.
Potem wlazł mi w oczy długopis - reklamówka jednego sklepu i okazało się, że tworzy idealną parę z płytą cd. I pięknie się kręci :)




I tyle na razie wieści z frontu, lecę próbować dalej...
PS nie cierrrpię waty cukrowej! :P

środa, 22 września 2010

Emilka niebieska


Jeszcze raz Wam dziękuję za miłe skomentowanie glorii. Noszę i jestem zadowolona :) Więcej mi się chce takich bawełnianych bluzek - nie gryzą, nie jest w nich goraco, cały rok można zakładać; pomysły na następne już są.


Uff, dziewczyny zdrowe. Ale cały zeszły tydzień siedziałyśmy w domu. Na to "siedzenie" potrzebowałam bezmyślnej robótki, którą można dziergać będąc jednocześnie modelką, księżniczką (lalki), budowlańcem domów, dróg i mostów (klocki), panią w szkole, względnie uczniem, pacjentem, układaczem puzzli, graczem planszowym, nianią, mamą itd..., robótki bez liczenia rzędów i zaglądania w schemat, którą można w każdej chwili odłożyć i wrócić do niej bez zastanawiania się co dalej.
I Emilka ma nowy sweterek :)
Robótka nudna i skrzypiąca - z Falki (prawie dwa motki zużyłam, druty 3mm); kiedyś mama kupiła tego całą tonę na bluzkę, zostało mnóstwo i czasem coś z pozostałości wykombinuję.



To mój debiut w robieniu od góry, jako - tako wyszło, najważniejsze, że Emilka zachwycona :)
Nie jest cały zapinany, tylko od góry trzy guziczki - kwiatuszki (na fotce dwa, trzeci zwiał z kadru).


Chyba przypadkowo załapałam się na tydzień dziergania dla dzieci ;)
Następna rzecz też dla Emilki powstaje..

...miks kolorystyczny z mięciutkich wełenek :)
Pozdrawiam!

niedziela, 12 września 2010

Gloria w warkoczach


Włóczka gloria (niecałe 4 motki), druty 3,5mm (plisa - 3mm), wzór z modelu z Sandry 2/2001 (łomatko jakie to stare...!), ale nie robiłam wg opisu, tylko po swojemu, w kółko, bez szycia, rękawy inne, dłuuugie, bez ściągacza (takie lubię).




Łączenie jest tylko na ramionach, gdyż tak mi się zachciało kombinować z dekoltem i rękawami. Efekt nie jest idealny, główka okragła mi nie wyszła, ale jest do przyjęcia - moim niepefrekcjonistycznym zdaniem ;)





Jak teraz patrzę na zdjęcia, to myślę sobie, że dekolt mogłam zrobić ciut głębszy; lubię duże dekolty :P


...ale zostanie jak jest. Wystarczająco się naprułam przy tych kombinacjach z rękawami, aż dość już miałam tego sweterka. Nareszcie jest noszalny.
Teraz iglice :D robią cosik dla Emilki.
Dobrej nocy!

czwartek, 9 września 2010

O adres poproszę...


Maszyna losująca w postaci Łucji wybrała nową właścicielkę ponczo - Izę (Włóczkowe perypetie). Izo - proszę o adres (mój mail jest w profilu), ponczo już czeka zapakowane :)

*********************************************

Tkaitka - bardzo fajnie, że mimo problemów z komputerem zostawiasz po sobie ślad :)

Ata - bodygard zaczyna ryczeć, jak jej Mimi znika w szkolnym korytarzu :D

Kasia - warkoczowiec już prawie skończony, ale o tym za chwilę...

Daria - kochają się te siostry baaaardzo!

izuss - czasem jak zabieram się za nowy projekt, który wymaga kombinowania, to mówię sobie: jak to mi się uda, to uznam sama przed sobą, że jestem zdolna. A potem stwierdzam, że to było dość łatwe, a samoocena zostaje bez zmian ;)

Właśnie przy glorii znów kombinuję. Robię od dołu, na około, rękawy wrabiam, ale uparłam się, żeby główkę miały okrągłą, jak takie tradycyjne, wszywane. Być może ktoś, gdzieś opisał jak takie coś zrobić, byż może jest powszechnie znany sposób, ale nie dotarłam do niego i próbuję, wymyślam...
Wczoraj wieczorem skończyłam. Wyszło nie tak źle, ale gdzieś na granicy snu przyszło mi do głowy jeszcze jedno rozwiązanie i zasypiałam z myślą, że rano znów będę pruć.
Co też miało miejsce i aktualnie jestem w trakcie sprawdzania tego sposobu :)

środa, 8 września 2010

Droga do szkoły



...czyli Emila Pierwsza Klasa z Obstawą :)
*******************************************************************************
Bardzo się cieszę, że ponczo będzie miało nową właścicielkę :) Pozwolicie, że jutro, 9.09, dowiemy się do kogo powędruje.
*******************************************************************************
Robótkowo się dzieje, a właściwie smęci, ale już finiszuję. Na drutach mam rodzimą Glorię, robię dla siebie; wzór ze starej Sandry. Dawno temu to on mi się taaaaki skomplikowany wydawał :D
Poniżej mały fragmencik.
Pozdrawiam!

poniedziałek, 6 września 2010

Coś jakby rozdawajka...?

Bo tak: dawno temu dostałam od jednej mojej kochanej ciotki dwa motki moherowatej włóczki, radośnie żółtej. Przerobiłam ją na ponczo, proste takie - dwa prostokąty + frędzle. I jakoś tak się składa, że więcej leży w szafie niż na mnie, chyba przez ten kolor; jest mocny, co akurat mi się podoba, ale żółty nie należy do moich ulubionych.


Na ludziu wygląda mniej - więcej tak:


I w zasadzie to chciałabym wydać to ponczo.
Zapytam nieśmiało - jest ktoś chętny...? jeśli znajdzie się więcej niż jedna osoba, która miałaby chęć je przygarnąć, to wylosuję, jak w rozdawajce.
A jak nie, to dalej będę próbowała się do niego przekonać ;)
Pozdrawiam!

piątek, 3 września 2010

Dzieci

Wreszcie znalazłam kabelek i zgrałam fotki z komórki, więc coś Wam pokażę.

Podobno dzieci można podzielić na te czyste i te szczęśliwe.
W takim razie moja Łucja należy do tych szczęśliwych ;) o, proszszsz:


Kaloszki za duże, ale to nic! zabawa z siostrą w błocie fantastyczna! Tylko że siostra jakoś czyściej się bawiła i błota na czubku głowy nie miała...

W pewnym momencie Łusia postanowiła zerwać kwiatek stojąc w kałuży; kwiatek był dość oporny, skończyło się to klapnięciem w błoto. Widok cudny :D

Emila rżała jak koń i stwierdziła, że Mała "wygląda jak taki robotnik z budowy!" :D

Poniżej fotki sprzed kilku miesięcy, na których uwieczniłam Łucję w środowisku naturalnym, odzianą w sweterek po Emilce.



Swoją drogą to ciekawy egzemplarz - robiłam go jak Emila miała pół roku a nosiła go jeszcze mając 3 lata, tylko rękawki musiałam wydłużyć. A teraz służy Łucji :)




Aha, piękna czapeczka nie jest mojej roboty, mama moja zakupiła. Co za afront ;)