Bo tak: dawno temu dostałam od jednej mojej kochanej ciotki dwa motki moherowatej włóczki, radośnie żółtej. Przerobiłam ją na ponczo, proste takie - dwa prostokąty + frędzle. I jakoś tak się składa, że więcej leży w szafie niż na mnie, chyba przez ten kolor; jest mocny, co akurat mi się podoba, ale żółty nie należy do moich ulubionych.
Na ludziu wygląda mniej - więcej tak:
I w zasadzie to chciałabym wydać to ponczo.
Zapytam nieśmiało - jest ktoś chętny...? jeśli znajdzie się więcej niż jedna osoba, która miałaby chęć je przygarnąć, to wylosuję, jak w rozdawajce.
A jak nie, to dalej będę próbowała się do niego przekonać ;)
Pozdrawiam!
ja chętnie przygarnę o ile nie jest to żółty-cytrynowo-kanarkowy a żółty-słoneczny :)
OdpowiedzUsuńmój mail:
mumumka@gmail.com
Ja też jestem chętna. Nie dla mnie, bo to nie mój kolor - dla siostry :-)
OdpowiedzUsuńJa jestem chętna:)) pozdrawiam serdecznie.iza (włóczkowe perypetie)
OdpowiedzUsuńhihi ja tez jestem chentna,super kolor,i poncho:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Zobacz ile nadziei i radości...
OdpowiedzUsuńpiękne poncho i kolorek taki radosny. Nowa właścicielka na pewno będzie nim zachwycona
OdpowiedzUsuń