czwartek, 30 lipca 2015

Wielorybki


Sweterek dla Młodszej robiony na drutach dla odmiany ;)


Powstał na przełomie maja i czerwca, a historię ma dość specyficzną:
dziecko złamało nogę, bardzo konkretnie i spędziliśmy tydzień w szpitalu. Lataliśmy do Młodszej z mężem na zmianę i w czasie takiego "lotu" z wystawy sklepowej "rzuciła się" na mnie sukienka dziewczęca - zauroczył mnie fason (prosty w sumie) i wzór w wielorybki. I niska cena ;) Mój mózg od razu ruszył i zanim kupiłam sukienkę miałam już taki mniej - więcej projekt pasującego do niej sweterka...

przy okazji - reklama gry ;)

Na szczęście cudny sklepik z włóczkami jest blisko szpitala, więc siedząc tam z Młodszą, między jedną planszówką a inną grą karcianą, licząc punkty, czytając książki, dziergałam sweterek.
Swoją drogą, sama się czasem podziwiam za to, że w warunkach zupełnie niesprzyjających skupieniu, potrafię robić obliczenia, przeliczać oczka, dopasowywać wzorki, czyli ogólnie mówiąc - potrafię rozpocząć robótkę z głowy, skomplikowaną bardziej niż gładko prawo, i to potem "działa", czyli pasuje na osobę noszącą (najczęściej mnie lub Córki).
No, dumna z siebie jestem ;)


Sweterek rozpoczynany i zakończony "po włosku", robiony na drutach chyba 4mm, z bawełny; jak sobie przypomnę z jakiej dokładnie, to dopiszę.
Dziergałam w jednym kawałku  (bez znaczników, o zgrozo! spocić się można). Zapinany tylko na 3 guziczki od góry. Kolor to śliczny turkus - idealnie pasuje do wielorybków z kiecki :D

Zdjęcia niestety tylko telefoniczne - z początku czerwca, jak dotąd nie było okazji zrobić nic lepszego, aż mi szkoda. Jednak jestem dobrej myśli, w końcu są wakacje (hm, kto ma, ten ma...), więc może lepsze fotki powstaną.


Pozdrawiam!

czwartek, 9 lipca 2015

Bardzo kolorowy


Witajcie w lipcu :)

Kolejny maszynowy udzierg, tym razem dla Córki.
Ponownie same prostokąty, jak tutaj, ale robione w wersji bardziej dopasowanej.


I ponownie Virginia Aniluxu, farbowana przez mnie (2 motki).
Tym razem do barwienia użyłam wszystkich kolorów, jakie miałam pod ręką. Nie było konkretnego planu na farbowanie - po prostu freestyle ;) i zabawa.
W preclu prezentowało się tak:



Wiecie co, okazuje się, że farbowanie bawełny to rewelacyjna sprawa :) Nie trzęsę się nad nią, jak nad wełną - bo się nie filcuje. Bardzo lubię bawełnę i bawełniane ubrania, więc zabawa w kolorowanie tego surowca i przerabianie go na rzeczy noszalne trwa :)


A takich bluzeczek nigdy dość!


W związku z tym, że kolory tutaj aż krzyczą ;) forma jest najprostsza z możliwych. Jednak żeby przód zawsze był z przodu, po lewej stronie wszywam "coś" - tym, razem malutkie serduszko.




pozdrawiam serdecznie!
może wpadnę tu w lipcu jeszcze raz :)