środa, 25 marca 2015

Dla Mimi


Wełniany sweter robiony na maszynie dziewiarskiej.
Jest to sweter - próbka :) Jak wspomniałam ostatnio, u mnie próbki też muszą być użytkowe ;)

zagniecenia wybaczcie ;)

Pierwsza "duża forma" jaka powstała na Adzie. Składa się z samych prostokątów. Robiłam zupełnie na oko, nie mając pojęcia, co wyjdzie; ale stwierdziłam, że na którąś z nas na pewno będzie pasować ;)


Poza tym, jeśli okaże się "nienoszalne" - można spruć.


Noszalne jest, dziecko nosi.
Po bokach zostawiłam rozporki (nie chciało mi się zszywać do końca...? eee, niee e, po prostu chciałam zostawić rozporki :) )


Mam wrażenie, że maszyna "zjada" więcej włóczki, niż dzierganie ręczne. Czy to kwestia "ścisłości" przerabiania? czy dopasowania dzianiny? pewnie oba czynniki mają wpływ. Na ten sweter poszły 3 motki cashmiry fine. Po jednym na przód i tył, i jeden motek na pół na rękawy. Normalnie wagę kuchenną nabyłam, żeby równo wyszło :)))


pozdrawiam, do zobaczenia!

wtorek, 17 marca 2015

Próby


Od kilku tygodni mam nową "zabawkę" - maszynę dziewiarską! Nowa to ona jest średnio - pewnie ma tyle lat, co ja ;) i nie jest moja, tylko pożyczona na czas nieokreślony.
W życiu nie przypuszczałam, że będę dziergać inaczej, niż na drutach. A jednak...


Pierwszy raz zobaczyłam "na żywo" to ustrojstwo w momencie, gdy je pożyczałam.
Szok nr 1 - myślałam, że jest większa ;)
Od razu w domu musiałam ją wypróbować; szok nr 2 - ona robi na lewo! tzn. co, z wychodzi ukazuje się lewą stroną.
Szok nr 3 - gubi oczka, wredota!!! na drutach mnie się to nie zdarza ;)
Szok nr 4 - podnieść te pogubione oczka to jakaś masakra!!
Ja to raczej jestem w gorącej wodzie kąpana i nie dla mnie ślęczenie w sieci i szukanie wszystkiego co w temacie napisano i nakręcono. Przeczytałam tylko dokładnie o dzierganiu maszynowym u Asji  i zabrałam się czyszczenie pani Ady (maszyna owa takie wdzięczne imię nosi).


Do tego dyskusja z mądrzejszymi ode mnie na fejsie - i gubienie oczek stało się zdecydowanie rzadsze.
Z czasem podnoszenie też jakoś opanowałam...


Szok nr 5 - sweter można zrobić między obiadem a kolacją, pod warunkiem, że obiad jest wcześnie, a kolacja późno ;)


 I tak sobie próbuję i eksperymentuję.
U mnie "próbki" z reguły mają wielkość dużego formatu - pierwszy powstał wełniany sweter dla Córki Starszej. Jest noszalny - dziecię nosi, więcej w następnym wpisie.
Potem dla siebie przerobiłam bambus - same prostokąty, nosi się świetnie!
Maszyna wydziergała też dwie bawełniane bluzeczki - czy one są noszalne, to okaże się, gdy zrobi się bardzo ciepło, na razie czekają na półce na lato ;)


Kolorystycznie - jak widać - poszalałam nieziemsko ;)

tu już trochę poszalałam na serio; nie wiem, co widzicie, ale jest to mega turkus


O wszystkich maszynowych udziergach opowiem szerzej, jak już będą przetestowane i obfocone.

Drutów nie odstawiłam zupełnie, "analogowo" też dziergam. Maszynę zostawiam sobie na gładkie prawe bez udziwnień, wszelkie wzory  - tylko drutami, mniej nerwów ;)

do zobaczenia!