niedziela, 27 marca 2011

Jak Agata tnie swetry

Żeby nie było, że taka mądra jestem i sama na to wpadłam: sposób pochodzi z tej książki (fot. niżej). Moja ulubiona druciarska książeczka, pełna mądrości, kupiona wieki temu, absolutnie "niepożyczalna", gdyż ciągle do niej zaglądam :)


A teraz cięcie. Próbki nie blokowałam, mam nadzieję, że widać, co trzeba.

Na początku rzędu ucinamy nitkę:


Naciągmy tę nitkę, marszcząc równomiernie dzianinę aż do drugiego końca rzędu:


Wtedy widać, która nitka została ucięta - jest "sztywna", naciągnięta. Ucinamy ją na drugim końcu rzędu. Ja to robię na lewej stronie - wg mnie nitka jest bardziej widoczna.


Uciętą nitkę wyjmujemy (trzeba pociągnąć za ten "ogonek" powstały przy marszczeniu) - i mamy dwa kawałki dzianiny z otwartmi oczkami :)


Wiele razy modyfikowałam swetry w ten sposób - skracałam, przedłużałam, bez konieczności prucia całości. Można tę metodę stosować nie tylko do gładkich splotów - we wzorach też się sprawdza. Jest szybka i łatwa ;)

czwartek, 24 marca 2011

Moja wersja...



...pewnego popularnego sweterka. Po zrobieniu trochę przeleżał w szafie i nieco się wygniótł, co widać ;)

Po przepis oczywiście nie pofatygowałam się i zrobiłam po swojemu następująco: zaczęłam od góry zostawiając otwarte oczka (tzn. nabrałam z łańcuszka), wydziergałam kadłubek i rękawy, potem z przodów i otwartych oczek tyłu nabrałam oczka na plisę.


Założyłam go ze dwa razy i stwierdziłam, że coś mi  nie pasuje. Rękawy były na dole za wąskie, do góry za szerokie i w ogóle góra jakoś fatalnie leżała, więc sprułam plisę i "pocięłam" sweter na dwie części na wysokości pach. Dól zostawiłam, górę i rękawy sprułam.
"Pociąć" to w sumie złe określenie, lepsze to "rozdzielić".  Robię to w ten sposób, że na obu końcach robótki ucinam tę samą nitkę i ją wyciągam - przecinam nitkę na początku rzędu, naciągam ją tak, by dzianina się marszczyła w miarę równo do końca rzędu - wtedy widać, którą to nitkę się ciachnęło - i ucinam ją na drugim końcu rzędu, wyjmuję i po rozdzieleniu mamy otwarte oczka :)


Zrobiłam ponownie rękawy - od dołu do góry, złączyłam z dołem i dalej dziergałam do góry. Wyszło lepiej, teraz sweterek jest noszalny :) tylko żałuję, że nie zrobiłam sobie dziury na jeden guzioł.
Włóczka to znów aniluksowe merino (jeszcze motek mi został), druty 3mm.

Papa!

środa, 16 marca 2011

Skarpetki drugie i trzecie


...i wełna :)


140m własnoręcznie uprzędzionej z własnoręcznie podfilcowanej czesanki. Jak widać filc da się ukręcić, ale zabawa nie jest taka przyjemna.
Poprzednie podwójne nitki przędłam po wcześniejszym prostowaniu singla, tym razem - prosto po zwinięciu z wrzeciona. Z wyprostowanymi jest łatwiej :) Teraz nitka się zwijała, plątała i nie wiem, czy to dlatego, że przekręcam singla, czy dlatego, że kłębuszki luźno kulają się w koszyczku i nie są w żaden sposób usztywnione, "uziemione".


Skarpetki drugie, właściwie kolanówki - totalna klapa.


Aniluksowe merino, druty 3mm. Robiłam je od środka - na łańcuszek nabrałam oczka i leciałam w dół, a potem sprułam łańcuszek i dziergałam w górę, tylko że przesunęłam przy tym oczka i wyszło koślawo. Do tego wzór (tak, tam jest jakiś wzór...) wcale fajnie nie wygląda, więc kolanówki mogą mnie grzać pod spodniami, albo "wiochę" odstawię, o tak:



Skarpetki trzecie natomiast całkiem mnie zadowalają :)  włóczka ta sama, wzorek z jednej starej druciarkiej książki.



Kocie buty: pierwsze papcie, które kupiłam przez internet. I tak nieźle wyszło, bo tylko o pół numeru za duże ;)

pozdrawiam!



niedziela, 13 marca 2011

Starocie

Mam na myśli dziergadła, bo dzieciaki jeszcze młode...

Łucja w sweterku, bardzo wiekowym - po starszej siostrze.  Cieszę się, że te drobiazgi Młodsza jeszcze nosi. Zawsze mam opory przed robieniem dla dzieci - tak szybko rosną...


Emilka w bawełnianej mycce robionej wg przepisu Izy. Mimo, że tak jak Iza pozbyłam się jednego motywu - i tak kapelutek jest nieco za duży. Może za rok główka dorośnie, albo Łucja ponosi za kilka lat ;)


słonecznej niedzieli!

środa, 9 marca 2011

Niebiesko



Kolejny niebieski sweterek dla Emilki.


Baaardzo kombinowany. 3 adriafilowe wełniane motki (globe uni, birba, stella alpina) w różnych odcieniach niebieskości - co rządek zmiana nitki; granatowa, eee, to taka jedna, potrzebowałam na szybko, więc kupiłam pierwsze lepsze... ;)

Miałam nadzieję, że granatowej jeden motek wystarczy - i wystarczył, ale przy rękawach jeszcze bardziej musiałam kombinować, co widać, a pruć i wymyślać jeszcze bardziej już mi się nie chciało.


Dziecię fotografowane podczas ujeżdżania konia na kompie.


Niebieskości ciąg dalszy - prototypowe jajo:

kielonek dostałam w prezencie

Okazało się, że potrafię jednak robić wydmuszki - dotąd żyłam w przekonaniu, że to strasznie trudna sprawa :)

Kolor jaja bezmyślny - taka resztka wpadła mi pierwsza w ręce. Zrobiłam łańcuszek szydełkiem i potem przykleiłam na jajco. Krzywo, ale to w końcu pierwsze :) Będą następne, chciałabym zrobić stado jajcowych owiec ;)


pozdrawiam :)