piątek, 29 października 2010

Ale nakombinowałam

Najpierw prezentacja:








Teraz suche fakty (o niektórych już było):
1. Kupiłam "czesankę do filcowania", którą w garze pofarbowałam na zielono (barwnikiem do bawełny...) i przy okazji lekko ją podfilcowałam (niezamierzenie).
2. Twardo rwałam/skubałam i przędłam. Przy okazji okazało się, że czesanka puszcza farbę.
3. Gotową nić płukałam i płukałam, w końcu wrzuciłam na druty - ponad 300 oczek - i zaczęłam robić szal zwykłym ażurem. Dalej nić farbowała, ale dużo mniej.
4.Gdzieś tam pod koniec skróconych rzędów skończyła mi się zielona włóczka, więc dokręciłam sobie z czesanki naturalniej, szal skończyłam.
5. Całość poszła do gara, znów do zielonego barwnika - tym razem do wełny (kakadu)
(tu dygresja: do łez rozbawiła mnie instrukcja przygotywania farby :D )
Szal nieco się zbił, trochę tracąc na swej lekkości :(

I na tym skończę, bo cały ten szal ze swoim kolorem wywołuje we mnie skrajne odczucia i silne emocje !/.&;%^#$@*^^$(^&;%$#@&;?*!&;%$#

Tymczasem od Laury przyleciały czesanki  które upchnęłam poza zasięg wzroku i rąk, aż wnioski wszelkie z powyższych eksperymentów przetrawię, gdyż mam zamiar dalej bawić się w kolorowanie i przędzenie.

poniedziałek, 25 października 2010

Swetrzysko

 Zaczynam cudowną dla mnie wieścią: wygrałam w konkursie u kai!!! Wcale nie jestem taka mądra i bystra, po prostu "się wylosowało" ;) Kai miała świetny pomysł, a ja dobrą zabawę, za co bardzo jej dziękuję, bo śmiać się uwielbiam :D
I jeszcze nagrodę dostnę! Możecie zazdrościć, pozwalam :P

Teraz swetrzysko:


Zrobiłam dla siebie (jakbym mało miała...), zgapiając z tego zdjęcia. Tkwiła ta fotka w czeluściach komputera bardzo długo i kusiła...


 Moja wersja różni się od zdjęciowej (tak wyszło), ale nosi się miło. Mam w planach dorobić sobie długaśne rekawy, do zakładania osobno. Czy zrobię...?



Dziergałam z Zorzy, na co jestem nieco zła. Jakoś nie potrafię umotywować tego zakupu, zaćmy chyba dostałam, jakby nie było innych, lepszych włóczek. Nie twierdzę, że Zorza jest do kitu; po prostu "to już było"  - robiłam z niej wiele razy dla mamy i dla siebie, ale teraz jest w czym wybierać, a ja znów to samo...
Choć, jak wspomniałam, noszę i jest mi lekko i ciepło :)

Zużyłam ponad 4 motki, druty 4mm. Robiłam od dołu, bez szycia. Plisy z przodu ( do części warkoczowej) są podwójne - zawinięte do środka i podszyte. Krawędź załamania tworzą oczka zdjęte - na prawej stronie zdejmowałam, na lewej przerabiałam. Plisy od reszty korpusu odzieliłam oczkiem lewym i dzięki temu też bardzo łatwo poszło zszywanie.

Los zielonego sam się przesądził: otóż zabrakło mi włóczki :) więc sobie dokręcam (co za luksus!) Tylko, że nie mam już tej pokolorowanej czesanki, jeno czystą naturalną. Czyli jak dokręcę i skończę robótkę pewnie pójdzie znów do gara. Już się doczekać nie mogę, czym skończą się te eksperymenty ;)

Udanego tygodnia wszystkim życzę!


piątek, 22 października 2010

Wpis kuchenny

Joanna mi dogadała ;) (a ann jej wtórowała ;)  ) więc się rehabilituję i przepis podaję. Kucharka ze mnie średnia, na szczęście nikogo (jeszcze) nie strułam, ale kurczaka w miodku nawet dzieci chwalą :)
Kurczak w miodku:
filety z kurczaka natrzeć przyprawami (pieprz, papryka ostra lub chili, sól), schłodzić, lekko opruszyć mąką.
Na patelni rozgrzać oliwę i podsmażyć czosnek, odrzucić go, a włożyć kurę, zrumienić z obu stron.
Zmniejszyć ogień, wlać mleko wymieszane z miodem i dusić całość ok. 20-25 minut.

Tak mam w oryginalnym przepisie. Na 4 filety zalecają 4 ząbki czosnku, szklankę mleka i 4 łyżki miodu.
Jednak robię nieco inaczej: z reguły filety kroję na kawałki, podsmażam wysmarowane przyprawami, a w garnuszku mieszam sos: łyżka masła, łyżka mąki, mleko na oko, wduszam czosnek, dorzucam miód, jak sos zaczyna gęstnieć leję go na patelnię i duszę.
Powinno być słodko - ostre, świetne do ryżu i marchewkowych surówek :)

Kto zrobi, temu smacznego :)

Żeby nie było bezzdjęciowo: taki widok za oknem mam, kiedy siedzę w fotelu i drutuję


Tzn. miałam jeszcze kilka dni temu, teraz już jest bardziej tak:



Aaaa, i coś robótkowego na koniec :) Skończyłam wczoraj jedno swetrzysko dla siebie, dziś zakupiłam guziczki (drewniane, ponoć ręczna robota).


Guziczki przyszyję i w swetrzysku powinnam pokazać się w ciągu łikendu :P

pozdrawiam!

środa, 20 października 2010

Nowe nitki

Pierwsza zakupiona u Laury w Kaszmirze, przyleciała w zeszłym tygodniu. Z reguły nie kupuję włóczek "bo ładne i kiedyś na coś przerobię", ale dla tej zrobiłam wyjątek. Zachwyciły mnie kolory, i już, i nie mogłam się oprzeć. Jeszcze nie wiem, na co przerobię... Snują się po  głowie jakieś pomysły, a wełenka cudna leży sobie i oczy cieszy :)


A teraz te mojej roboty.
Merynos z jedwabiem, barwna bajka :)



Na razie ukręciłam tego ok. 150 metrów, ale czesanka - jak widać - jeszcze jest i nitki będzie więcej.  Tylko przyhamowałam trochę, postanowiłam nie robić wszystkiego na raz, bo potem skutki są opłakane. Dowód - niżej:


Kupiłam "czesankę do filcowania", naturalną i od razu wsadziłam ją do gara w celu nadania barwy wg przepisu fanaberii. I chyba jednak ciut się spieszyłam...
Skręcić jakoś można, na drutach też jest przerabialne, ale mam mały problem, bo nitka puszcza farbę. Już czesanka w trakcie przędzenia zieleniła mi ręce :( i w trakcie drutowania też zieleni, nieco mniej, ale jednak. Źle wypłukałam po farbowaniu? Za dużo barwnika dałam? Za zimno? Za ciepło? Co dalej? prać do skutku, czy wrzucić do gara jeszcze raz? No nic, dalej będę eksperymentować, ale przerwę mam. Przerobię to zielone do końca, zobaczę co wyszło i pomyślę co z tym fantem.


Z innej beczki: przed chwilą był "pan licznik" (jak go nazywa Emilka) i przy okazji odczytu podyskutowaliśmy o sosie miodowo - czosnkowym, który u mnie w domku pachnie. Ja dostałam rachuneczek (ble), pan licznik - przepis ;)

A od Agaty dostałam miłego kwiatka :) Dziękuję!

poniedziałek, 11 października 2010

Serwetki

 Lubię szydełkować serwetki. Tylko jakoś potem wędrują do szuflady, albo do ludzi. Kilka jest w zasięgu aparatu, więc obfociłam.
Ta - robiona na zamówienie Mamy, leżakuje sobie u niej na stole.



Ta robiona na zamówienie babci, pod wymiar stolika, którego już nie posiada...


 ...wyleguje się teraz na singerce - babcia tak lubi, ja zostawiłabym to cudo techniki do podziwiania nago ;)




Ta też na życzenie babci, pod kolor poprzedniej, na inny stolik...


...o, taki:


Ta poleciała w świat, mam nadzieję, że dobrze się spisze :) Robiłam ją, żeby sprawdzić, czy to w ogóle jest wykonalne. Jest, jak widać :)


Wszystkie wzory miałam z szydełkowych gazetek typu "Moje robótki".

A teraz lecę kręcić niteczki :D

wtorek, 5 października 2010

Szyjogrzej


NO WIĘC jestem z siebie dumna.
BO: sama ukręciłam wełnę (BFL).
Sama pofarbowałam (kolor niezupełnie ten oczekiwany, ale podoba mi się, bo mój!)
I zrobiłam, wg przepisu Kasi.


I jest milutki i puchaty i grzeje!


Zdjęcia ze środka nocy, zaraz po skończeniu robótki. Jest wymiętolony, prosto z drutów, nawet nitek nie pochowałam.
Ale do spania zdjęłam ;)

sobota, 2 października 2010

Emilka w paski


Tunika wyszła, dość długa, mam nadzieję, że trochę ją ponosi :)
Emilka bardzo zadowolona z nowego ciuszka :D








Poszło po jednym adriafilowym motku: new zealand (pomarańczowa -troszkę zostało), genziana (zielona, też ciut zostało), globe (pstrokata, nic nie zostało); ciemna niebieska - z domowego kosza z włóczkami, nie wiem co to za jedna ;)
Więcej pasiastych Emilek tutaj, zapraszam :)
Słonecznej soboty!