Dziecię zasmarkane, od kilku dni na przymusowych domowych wakacjach, kombinuje. Postanowiło nauczyć się drutowania.
Oto kilka fot pt. "pierwsze kroki":
środa, 26 maja 2010
niedziela, 23 maja 2010
Fragmenty
Pokazać...?
A, co tam, pokażę...
Dłubanie "szalika" z DLG.
Oprócz problemów początkowych nic złego się nie dzieje, nawet miło robi się z tej cienizny. Tylko zastanawiam się, gdzie będę paradować w tej bieli. Koniecznie chciałam spróbować, jak się sztrykuje z tej wełenki, a z dostępnych kolorów tylko ten był dla mnie do przyjęcia.
Kombinuję, malutki brzeg "zębowy" robię od razu ze środkiem, z lenistwa - doszywać czegokolwiek po prostu by mi się nie chciało. Może kiedyś, przy innym projekcie...
A, co tam, pokażę...
Dłubanie "szalika" z DLG.
Oprócz problemów początkowych nic złego się nie dzieje, nawet miło robi się z tej cienizny. Tylko zastanawiam się, gdzie będę paradować w tej bieli. Koniecznie chciałam spróbować, jak się sztrykuje z tej wełenki, a z dostępnych kolorów tylko ten był dla mnie do przyjęcia.
Kombinuję, malutki brzeg "zębowy" robię od razu ze środkiem, z lenistwa - doszywać czegokolwiek po prostu by mi się nie chciało. Może kiedyś, przy innym projekcie...
Jednak szalik poszedł chwilowo w odstawkę, gdyż przyleciała do mnie od spółki Laura - Marta urugwajska owca, odpowiednio przetworzona oczywiście.
Jakie to milutkie! :)
I produkuję sobie chustę, a schemat znalazłam u Dagmary
Nie wychodzi mi ten wzorek tak pięknie, ale na razie zostawiam.
sobota, 15 maja 2010
Słów kilka
Dziękuję za miłe przyjęcie mojej lunowej chusty :) Wiecie, jak się czyta takie pochwały, to aż człowieka rwie do roboty....
I tak mnie wyrywało, że się wczoraj wzięłam za sławną DLG.
Najpierw zwijanie tego kilometra z ogonkiem. Za pomocą krzeseł z oparciem i rąk własnych. Trwało coś około godziny....
A wieczorem, gdy byłam już nieco nieprzytomna (o tym za chwilę) chwyciłam druty i zaczęłam tej uroczej wełence nadawać jakąś formę. Jeny, wiedziałam, że to jest cienkie, ale nie że aż tak!!! Normalnie ręce mi się trzęsły.
A nieprzytomna byłam, gdyż Dziecię Mniejsze podupadło na zdrowiu i dwie poprzednie nocki należały do "takich sobie". Mała co chwilę się budziła, a jak spała, to z nami i chrapała mi w ucho :/ Ale już jest jej lepiej :)
Wracając do przejść drutowych: nadawanie formy szło opornie nie tylko z powodu zmęczenia i cienizny którą ledwo czuć,ale też wzoru (prościutkiego w sumie), w którym coś mi nie pasowało. Jak się okazało słusznie - w końcu do tego doszłam - był błąd w druku. Ufff, zadowolona poszłam spać.
A dziś odkryłam, że do robótki chwyciłam dwie iglice (uwielbiam to określenie, moja babcia go używa) o różnych grubościach. To nic, że miały nawet końcówki w innych kolorach. Nie zauważyłam.
Wpadłam sobie dzisiaj na malutkie zakupy do zamotanej Uli. Jak u niej miło i włóczkowo pisała kiedyś Izuss - prawda to, jako żywo.
I jeszcze jeden mały zakupik dzieje się internetowo :))) ale na razie o tym ciiiichooo..
Wydzierganych nowości zdjęć na razie nie mam, ale żeby nie było tak zupełnie bezzdjęciowo, to dwa terenowe sprzed lat kilku, jedengo z moich ulubionych sweterków. Z kapturkiem i na zameczek.
No, to se pogadałam.
Życzę cieplejszej niedzieli (dziś biegałam w grubym, wełnianym ponczo i zmarzłam).
I tak mnie wyrywało, że się wczoraj wzięłam za sławną DLG.
Najpierw zwijanie tego kilometra z ogonkiem. Za pomocą krzeseł z oparciem i rąk własnych. Trwało coś około godziny....
A wieczorem, gdy byłam już nieco nieprzytomna (o tym za chwilę) chwyciłam druty i zaczęłam tej uroczej wełence nadawać jakąś formę. Jeny, wiedziałam, że to jest cienkie, ale nie że aż tak!!! Normalnie ręce mi się trzęsły.
A nieprzytomna byłam, gdyż Dziecię Mniejsze podupadło na zdrowiu i dwie poprzednie nocki należały do "takich sobie". Mała co chwilę się budziła, a jak spała, to z nami i chrapała mi w ucho :/ Ale już jest jej lepiej :)
Wracając do przejść drutowych: nadawanie formy szło opornie nie tylko z powodu zmęczenia i cienizny którą ledwo czuć,ale też wzoru (prościutkiego w sumie), w którym coś mi nie pasowało. Jak się okazało słusznie - w końcu do tego doszłam - był błąd w druku. Ufff, zadowolona poszłam spać.
A dziś odkryłam, że do robótki chwyciłam dwie iglice (uwielbiam to określenie, moja babcia go używa) o różnych grubościach. To nic, że miały nawet końcówki w innych kolorach. Nie zauważyłam.
Wpadłam sobie dzisiaj na malutkie zakupy do zamotanej Uli. Jak u niej miło i włóczkowo pisała kiedyś Izuss - prawda to, jako żywo.
I jeszcze jeden mały zakupik dzieje się internetowo :))) ale na razie o tym ciiiichooo..
Wydzierganych nowości zdjęć na razie nie mam, ale żeby nie było tak zupełnie bezzdjęciowo, to dwa terenowe sprzed lat kilku, jedengo z moich ulubionych sweterków. Z kapturkiem i na zameczek.
No, to se pogadałam.
Życzę cieplejszej niedzieli (dziś biegałam w grubym, wełnianym ponczo i zmarzłam).
środa, 12 maja 2010
Prototyp 1
Zulka, Edi, Magnolia - dzięki, nie było mi tamtej żal :)
Naoglądałam się, pozazdrościłam i postanowiłam mieć własną, więc sobie zrobiłam. Chusta, czyli prototyp 1 z tytułu posta (prototyp 2 też jest, ale czeka na spotkanie z żelazkiem, bo akrylowy).
Naoglądałam się, pozazdrościłam i postanowiłam mieć własną, więc sobie zrobiłam. Chusta, czyli prototyp 1 z tytułu posta (prototyp 2 też jest, ale czeka na spotkanie z żelazkiem, bo akrylowy).
sobota, 8 maja 2010
I mam drugą!
Skończyłam ją ponad dwa tygodnie temu, ale dopiero dziś udało się obfocić :)
To druga wersja tej bluzki. Bardziej mi leży niż ta pierwsza.
To druga wersja tej bluzki. Bardziej mi leży niż ta pierwsza.
Tym razem robiłam z grubszej bawełny. Niestety musiałam zrezygnować z rękawków - wiadomo, zabrakło włóczki... Nie wiem, co to za jedna, kupowałam ją lata temu i była już w innym wcieleniu. Będę musiała z kawałkiem latać po pasmanteriach, może się gdzieś jeszcze znajdzie... A jak nie, to trudno, ciuch zostanie taki, jak jest.
piątek, 7 maja 2010
Dzieciowo
Mam Dwie córki; młodsza - Łucja wskakuje w ciuchy po starszej - Emilce, na razie jeszcze się nie buntuje :)
Zrobiłam kilka sweterków dla Emilci, teraz biega w nich Łuśka, trochę widać, że już były noszone...
Niebieski to miks dwóch cienkich akryli. Długo służył Emilce, aż w końcu rękawy zrobiły się za krótkie, więc dorobiłam, tylko inną włóczką, bo tamtych już nie miałam.
Zrobiłam kilka sweterków dla Emilci, teraz biega w nich Łuśka, trochę widać, że już były noszone...
Niebieski to miks dwóch cienkich akryli. Długo służył Emilce, aż w końcu rękawy zrobiły się za krótkie, więc dorobiłam, tylko inną włóczką, bo tamtych już nie miałam.
Zapinany z boku na guziczki - myszki :)
wtorek, 4 maja 2010
Po majówce
Subskrybuj:
Posty (Atom)