Ach, bo się człowiek naogląda, naczyta, a w końcu poinformują go, że odpowiednie narzędzia ma w kuchennej szufladzie.
Grzechem byłoby nie spróbować :)
I od wczoraj kręcę, między garami, a dziećmi, czesanka lepi mi się do ciuchów i wyglądam jak tampon, ale jaką mam frajdę! To dopiero moje początki początków, do cudowności przędzionych przez fanaberię, kocurka, czy tych z Kaszmiru dalej mi niż na koniec świata, jednak wczoraj Łukasz orzekł, że "to wygląda jak wełna".
Hm.
Pewnie powinnam się wstydzić, ale ja jak dziecko - pracę zrobiło, to się chwali.
Proszę, oto moja pierwsza, własnej produkcji wata cukrowa (proszę nie doszukiwać się profesjonalizmu):
Męża to w ogóle mam fantastycznego, nie dość, że nie marudzi (co najwyżej wykpi ;) ) na moje drutowo - wełniane opętanie, to jeszcze mnie wspiera! ogląda! pochwali! fotki zrobi!
Kuchenne "wrzeciono" niezbyt chciało współpracować, ja je zakręcam w jedną, ono zaraz w drugą.
Potem wlazł mi w oczy długopis - reklamówka jednego sklepu i okazało się, że tworzy idealną parę z płytą cd. I pięknie się kręci :)
A ja uwielbiam watę cukrową! *^v^*
OdpowiedzUsuńI Twoja jest śliczna! Ja nie doszłam do tego etapu, poddawałam się dużo wcześniej, kiedy nitka mi się rwała i nie chciała w ogóle tworzyć nitki...
rany, wiedziałam, żeś mi bliska mentalnie :))) Toż ja sobie kołowrotek już kupiłam!!! Witam w klubie - tyle, że ja jeszcze niczego nie uprzędłam, bo poszukuję w necie czesanki...
OdpowiedzUsuńBrahdelt - o ile kojarzę, to mówiłaś, że masz w domu wrzeciono - próbuj! :) Mi się rwie czesanka, jeszcze zanim stanie się nitką :/ Cieszę się , że moja wata podoba się Tobie:)
OdpowiedzUsuńann - siostrzane dusze wszędzie się znajdą ;) Widziałam Twój kołowrotek - cudeńko! ja nie mam co marzyć - za małe mieszkanie.. A w kwestii czesanki, to przyznaję, że wsparła mnie jedna Dobra Dusza :)
No Agatko...super ! :) Robisz się coraz bardziej wszechstronna :) Pozdrawiam, Ela.
OdpowiedzUsuńJaka znowu "wata cukrowa"! Ty od razu zaczęłaś od ozdobnej nitki! Brawo! :)
OdpowiedzUsuńOoo, jakie fajne!
OdpowiedzUsuńSuper,super,super!
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie z strasznie dumna:)
Wiedziałam,że Ci się uda.Teraz, jeśli tylko zechcesz, czas na prawdziwe wrzeciono.Zobaczysz jak będzie pięknie kręcić i jaką będziesz miała z tego radość.
Buziole :)
he he widzę, że nie tylko ja się zaczęłam wkręcać w ręczne kręcenie włóczki :)
OdpowiedzUsuńdziś próbowałam działać na pożyczonym od Brahdelt wrzecionie i czesance, i wyszła mi podobna "wata cukrowa" (ale się nią nie pochwalę), czyli to po prostu tak na początku wygląda :)
Trzymam kciuki za dalszą owocną walkę z czesanką i wrzecionem, ja na razie odpadam z braku czasu :(
Dziękuję Wam za to, ze we mnie wierzycie ;) Wasze słowa uznania dodają skrzydeł i energii!
OdpowiedzUsuńElu, wełna i różne nitki zawsze mnie kusiły, tylko jak pomyślę ile jeszcze przede mną, ile jeszcze nie wiem... nie, nie myślę o tym, skupię się na tu i teraz :)
yarnFerret - to przędzenie to zaraza jakaś ;) ale wg mnie całkiem przyjemna! dzięki za "kciuki", walczyć będę dalej.
tkaitka, Agata - dziękuję! nie do końca o taką "ozdobną" nić mi chodziło, ale może kiedyś zrobię coś równiejszego ;)
Fanaberio - skąd w Tobie tyle wiary we mnie? ;) dziękuję za uznanie, cieszę się, że napisałaś :) Radochę mam już teraz, a o prawdziwym wrzecionie pewnie w końcu i tak pomyślę, nie będę się bronić ;)
no ja nie moge i Ciebie tez pokrecilo tzn wciagnelo :)))
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu posta Fanaberii zastanawiałam się, kto się odważy przeszukać kuchenne szuflady i prząść na domowym sprzęcie. A tu proszę, Ty się odważyłaś. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńKasia, Zulka - sama się sobie dziwię, jeszcze kilka tygodni temu do głowy by mi nie przyszło, że będę tego próbować :D
OdpowiedzUsuń