piątek, 11 czerwca 2010

Z życia uzależnionej...

Tereso, za akrylem nie przepadam, ale w tej "apaszce" go lubię.

Lacrimo, we wrześniu to ja będę Tobie zazdraszczać piwonii :)

Kasiu, toż to chyba tak samo cienkie jak dlg; leży u mnie jeden kłębek i czeka, może się doczeka, jak dlg skończę...


Nie wiem, jak zacząć, żeby składnie wyszło. Chyba będzie chronologicznie.

1. Lektura dzierganych blogów bardzo podnosi mnie na duchu; wynika jasno, że nie tylko ja jestem taka nawiedzona, że każdą wolną chwilę spędzałabym na sztrykowaniu ;)
Czasami gdy dłubię, zastanawim się ile innych w tym samym momencie liczy te oczka, pruje, itp.... (tu przyszła mi na myśl Amelia z "Amelii", która też zastanawiała się "ile w tej chwili", ale o co innego jej chodziło...).

2. Brahdelt miała genialny pomysł i rzuciła wyzwanie. Oglądanie tych prac - fantastyczna sprawa. Poznanie opinii autorek o swoich dziełach wpędza co prawda w dolinę - większość tych nie-za-bardzo to moim zdaniem cudeńka niesłusznie odstawione. Ale jeśli komuś nie leży...
Sama robię coś, żeby to nosić. Nie znaczy to, że jestem w 100% zadowolona i zachwycona wytworem - generalnie się czepiam. Ale noszę, niektóre rzeczy częściej, inne rzadziej, a te do których mam duże wąty albo wydaję, albo pruję. Dziś właśnie jedna bluzka zakończyła żywot, ale o tym za moment.

Mam jedno takie (porażka), przez które nauczyłam się czytać szydełkowe schematy. Czasem noszę i się wkurzam; powinnam spruć. Na razie jest do użytku domowo - piaskownicowego.



Miałam do tego wdzianka kilka podejść, nie mogłam dobrać włóczki. Albo we wzorze jest błąd, albo za każdym razem coś kopałam, ale wychodziło źle. Wersja ostateczna też jest "zła" - tam, gdzie zaczynają się ananasy, między nimi, tworzą się "górki". Na tym zdjęciu tego nie widać, ale doprowadza mnie to do szału.

No i nie ten kolor...

Za to te dwie bluzeczki noszę namietnie i to chyba od trzech lat. Już po nich widać, że mocno używane; obie z sonaty.

Zdjęcia właśnie z "noszenia", więc obiekty widać średnio.









Tych, które noszę i lubię mam więcej, ale zdjęć brak.
3. Uzależniona myśli o swoim nałogu, wiadomo. O motywach, wzorach, włóczkach, o tym , czego jeszcze nie ma, a chciałaby mieć, o rzeczach do zrobienia...
Jechałam dziś rano tramwajem; wsiadła dziewczyna w zwyczajnej, lekko rozkloszowanej spódnicy (wszędzie takich pełno) i równie zwyczajnym topie na ramiączkach (wszedzie takich pełno). Zestaw ładny. I nagle miałm widzenie - objawiła mi się bluzeczka, nic wyszukanego, prościzna, ale z detalami: konkretny materiał, fason, ażur, wykończenie... Materiał mam, pewnie nie wytrzymam i zacznę robić to "objawienie", choć spróbuję...
4. Tramwajem jechałam w celu odstawienia Młodszej do babć (są dwie -babcia i prababcia - mieszkają razem. I jest jeszcze jedna babcia i jeszcze jedna prababcia, ale one już mieszkają gdzie indziej). Wracałam sobie pieszo (godzina dzikiej radości ze swobodnego łażenia), a że zabrałam ze sobą na wszelki wypadek jedno dzieło do odstrzału, to w czasie spaceru - prułam. Szłam, gębę wystawiając do słońca, z torby ciągnęła się nitka, rączki zwijały w kłębek i bluzki już nie ma.
Koniec pisaniny. Składnie i tak nie wyszło.
Idę oddać się w ręce nałogu, choć bardziej pasuje: wziąć nałóg w swoje ręce. Może skończę coś zanim zacznę następne? Aha, chustę z merino skończyłam tydzień temu, dziś wreszcie się blokuje :)

7 komentarzy:

  1. Kochana, jakbym czytała o sobie - objawienia w środkach transporu miejskiego to moja przypadłość. Kiedyś miałam wizje sweterka od wgapiania się w nakrapiany, niebiesko-granatowy fotel w autobusie Solaris ;) Co do prucia - właśnie dojrzałam do zakończenia żywota jednego szala. I muszę napisać Ci, że to Twoje "piaskownicowe" wdzianko jest rewelacyjne i oby mocno zadrżała Ci ręka, gdybyś chciała je unicestwić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę szłaś ulicą i prułaś? No, że ja wcześniej na to nie wpadłam! Na temat ananasów nic nie powiem, nie moje klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zulko - jak dobrze jest być rozumianą :) A ten sweterek z "wizji" zrobiłaś? "Piaskownicowe" często zbiera pochwały, ale uwierz - mam się czego czepiać.

    magii - zupełnie naprawdę szłam i prułam i jeszcze się przy tym opaliłam, pełen zestaw normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do tej tuniki to ona ma skopany wzór i już! Ja zaczynałam tez ją kilka razy i zawsze coś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to genialne, prucie podczas spaceru! Człowiek zawsze może się nauczyć czegoś ciekawego na robótkowych blogach! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, Lacrimo, czyli dobrze myślałam :/

    Widzisz, Brahdelt, wyszło przypadkowo, ale od teraz prucie uskuteczniać będę tylko w marszu ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sweterek z autobusowej wizji jednak nie powstał. Żebym się mogła czepnąć "Piaskownicowego", to musiałabym go w naturze obejrzeć, więc podtrzymuję, to com napisała ")

    OdpowiedzUsuń