środa, 4 maja 2011

Koszmarny kolorek

Co Agata gotowała przed Świętami (wielkanocnymi)?


 Owszem, miałam swój udział w merdaniu pomarańczowej masy i szykowaniu mazurków, ale w większości to mężowska praca była.

Gotowałam oczywiście wełnę, czesankę wens.


Wszystko pięknie, nic nie przypiekłam, błysk razi, ale na widok koloru, jaki wyszedł zemdliło mnie. Nie wiem, co tam widać na Waszych monitorach, ale to jest coś pomiędzy beżem, łososiowym, z nutą różu... Dla mnie kicha kompletna, tym bardziej, że miał być brąz :D



Ale nic to, stwierdziłam, że mam dwa wyjścia - przefarbować jeszcze raz natychmiast, albo uprząść i "się zobaczy". Jak widać wybrałam tę drugą opcję. Pobawiłam się trochę - kręciłam navajo na wrzecionie.


Najpierw przędłam singla i od razu łączyłam go metodą navajo. Podejrzałam to na tym filmiku.
Potem jednak spróbowałam wg instrukcji Basi - jest łatwiej :)

Spróbowałam, wiem już, że to jest możliwe i na razie mi wystarczy ;) Mam trochę ponad 80 metrów swojego pierwszego, koślawego navajo w debilnym kolorze i myślę, że przerobię to na domowe kapcie i będę z nich bardzo dumna :D

A teraz zajawka czegoś, co wprawia mnie w zachwyt i kojarzy się z zachodzącym słońcem - taką kulą ognia, czerrrwono - pomarrrańczową z rrrróżowymi refleksami.


Naprawdę daje po oczach ;)

17 komentarzy:

  1. Mi podobny kolor wyszedł, gdy farbowałam merynosa na bordo, w gruncie rzeczy nie jest zły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agato, a czym Ty to farbujesz?

    OdpowiedzUsuń
  3. muna - jak farbowałam bordo, to różowy wyszedł, reszta się wypłukała

    Gosiu - naszymi kakadu do wełny, ALE nie jestem pewna, czy ten brąz to przypadkiem nie był barwnik do bawełny; kurczę, powinnam to sobie gdzieś zapisywać, bo potem ulatują mi takie rzeczy, a jak widać to ma znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. no heeej
    już się bałam, że Cię gdzieś na dłużej wywiało (nawet miałam dziś esa słać), ale jak widać - nie tylko jesteś, ale też nie próżnujesz :) i dobrze
    nie wiem o co Ci chodzi - mi się ten kolor podoba, bardzo szlachetnie na tej niteczce wygląda. nie marudź, Kobieto!
    czerwone - idealne na taką zimnicę jak dziś :) grzeje

    OdpowiedzUsuń
  5. czerwień może i daje po oczach ale jak pozytywnie :)) kręć kręć i pokazuj co wyszło

    OdpowiedzUsuń
  6. ooooo te mazury pomarańczowe bardzo smakowite!!! pewnie już ich nie ma...
    mój monitor pokazuje rudości włóczki - rudości są fajne,
    za to oczorażżżący jest obłędnie fantastyczny - przerabiaj ! coby tylko oczy nie bolały

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie zamiast szarego wyszedł wyprany atrament:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś :)
    Ten kolor to - biszkopt!
    Jest piękny i proszę natychmiast dorobić mu coś szarego, brązowego i czarnego i przerobić lub zestawiać jak piszę;) Będzie po prostu bosko.
    A czerwone - rewelacyjne.

    Maruda jesteś - wiesz :)?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ piękny kolor Ci wyszedł! Od czerwonego mnie zęby swędzą! Jak widzisz, każdemu co innego się podoba. Kiedyś pani w sklepie udowodniłam, że różowy to bardzo nietwarzowy kolor jest - sama błagała, żebym ściągała ze siebie mierzone odzienie, a wcześniej wierzyć nie chciała.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne eksperymenta, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. Rażące piękno!!!!Babeczki wygladają jak marzenie!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Agatko, debilny nie kolor tylko pomysł z kapciami! :)))) Ja Ci dam taką wełenkę deptać!
    Kolor jest bardzo, bardzo. I dołącz do niego inne wtedy zalśni swą barwą.
    Czerwonka wymiata!

    OdpowiedzUsuń
  12. A mnie ta włóczka skręcona navajo bardzo się podoba:) Mazurka chętnie zjadłabym, mniam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Iza - już nie wspomnę, kto siedział cicho w czasie urlopu ;)
    a wiesz, jak będzie grzało, jak już się na drutach przerobi? szok normalnie ;)

    Anna - właśnie zrobiłam sobie przerwę, bo oczy bolą ;)

    Alejandra - jakby to było rude, to bym się cieszyła! Po mazurkach tylko wspomnienie, ale odkryłam jeszcze trochę zamrożonej masy :D

    Agata - pokaż!

    Fanaberio - masz miły monitor ;)
    Obawiam się, że brąz tylko uwydatni sraczkowatość tej wełny, ale z szarym i czarnym? spróbuję, Pani Profesor :)

    maruda jestem - to sobie wyobraź, co mój mąż ze mną ma :P

    Laura - nie trafiłaś, topił się całe popołudnie! myślę intensywnie i dochodzę do wniosku, że to jednak barwnik: "z motylkiem" czyli do bawełny wychodzi blado, a kakadu do wełny daje konkretny kolor.

    Marudzę, ale zaraz potem dodaję: nic to, zawsze może być gorzej :D

    oslun - nie ma to jak sugestia ;)

    malaala - oj, marzą mi się teraz takie ciacha...

    Kankanka - no to będą ekstra papcie, grube, ciepłe i z dodatkami innych kolorów. Za dużo w tym navajo "kwiatków" i niedoróbek, no i mało go sumie.
    A może skarpety...?

    Małgosiu - dzięki :)
    też bym zjadła; mam jeszcze trochę zamtrożonej masy, oby była jadalna...

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo apetyczne serducha:)
    Kolorki to sprawa delikatna, mnie ten beż z dodatkami się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wprawdzie trochę późno czytam tego posta, ale ten kolor ma potencjał. Te odcienie lubią wyglądać zaskakująco dobrze na człowieku :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ustawiam się w kolejce do czerwonej włóczki dlatego piszę niżej, żeby nie mącić. Kolor czerwony - owszem - fantastyczny, ale cóż Ty chcesz od tej łagodności którą nazywasz "kompletną kichą".To jest dopiero piękny kolorek!
    Bo pewnie nie to piękne, co piękne, tylko to piękne, co się komuś podoba.
    Buziaczków wagonik podrzucam...

    OdpowiedzUsuń
  17. maris - miło mi :) spożytkuję i tę wełnę, choć wyszło nie to co chciałam ;)

    Ingwen - myślisz o tym "koszmarku"? :P

    Elu - może gdybyś go zobaczyła "na żywo" też byś pokręciła nosem, ale masz zupełną rację w kwestii tego co ładne - egoistycznie cały czas kieruję się tym mottem ;)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń