Najpierw na nowym wrzecionie uprzędłam ponad 700m pojedynczej nici. Czesanka corriedale, kupiona w Kaszmirze. Dokładnie ile mi wyszło tych metrów - nie wiem, bo czegoś po drodze nie zapisałam, a potem z głowy uciekło.
Niteczka powędrowała do gara i było to jak dotąd najbardziej udane farbowanie :) Rano ją "ugotowałam", potem wylazłam na cały dzień z domu, a wieczorkiem woda w garze była przejrzysta, płukanie poszło raz-dwa i już. Nie jest to szczyt szczytów, ale i tak się cieszę z efektu :)
Odkąd mam drewniane wrzecionko, moje "długopisowe" gwizdnęła Emilka. I kręci! W szoku jestem, oto jej dzieło:
corriedale Emilki |
Wpadłam w szał farbowania. Efekty - hm...
uzyskałam 100% filcu :)
To znów ta nieszczęsna "czesanka do filcowania", z którą już walczyłam i mam z niej zielony szal (swoją drogą - bardzo się lubimy). Jednak jestem przekonana, że tę partię załatwiłam płukaniem - zbyt mocno pastwiłam się nad pofarbowaną czesanką. Postanowiłam tego nie skubać, splotłam w warkocz i mam węża...
...którego można zatrudnić w charakterze szalo - naszyjnika. "Ozdoba" iście zimowa, grzeje ten filc jak piec :)
to co mam na oczach to oczywiście zgrywa ;) |
Jak myślicie - z ilu kolorów powstał "wąż"? :)
Mimo mizernych efektów i dzięki pomocy Fanaberii kolorowałam dalej :)
Następnych czesanek już tak mocno nie sfilcowałam, dają się prząść. Już wiem, że muszę bardzo uważać przy płukaniu, Basia udzieliła mi dokładnych instrukcji - dzięki Ci, Dobra Kobieto!!
Powyżej - "czasenka do filcowania", poniżej - bfl (z Kaszmiru).
Kolory są nieco odjechane, przyznaję, że kolorowałam bez jakiegoś planu. Lubię połączenie zieleni i pomarańczu, więc tych kolorów użyłam, przy czym - na opakowaniu stało : CIEMNA zieleń. Co wyszło - widać :)
Teraz będę kręcić co się da. Na razie wzystkie naturalne owce, które miałam w domu kolorki dostały i w farbowaniu nastąpi przerwa.
PS. kolorowałam rodzimymi farbkami - kakadu, lub "z motylkiem".
pozdrawiam!
podobają mi się bardzo. i pstrokate i szaro-bure. i wąż. i zgrywa na oczach.
OdpowiedzUsuń:D
O matko, niesamowite! Ja sobie nawet wyobrazić nie potrafię jak ta wełna idzie przez wrzeciono, dla mnie to po prosto magia! Kolory fantastyczne, takie rozbrykane i pełne życia.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci do twarzy w tym tęczowym warkoczu. Pozdrawiam serdecznie:)
Na widok pierwszego motka się zaśliniłam z zachwytu! Jakie cudowne listopadowe niebo. ~^^~
OdpowiedzUsuńWąż też niczego sobie, oddaj dziecku to zrobi furorę i wprowadzi nową modę wśród równieśników na szałowy szal! *^v^*
Śmiałe mieszanie kolorów daje fantastyczne efekty. Szyjogrzej cudowny w kolorach i w swojej formie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniałe efekty! Bardzo ładne kolory uzyskałaś! A wężowa owijka to super pomysł na ozdobę!
OdpowiedzUsuńEXTRA kolorki !!!Jedno jest pewne masz niepowtarzalne włóczki!!!:)Tylko,żeby Cię też wąż nie udusił:)Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńKarolina - do zgrywy musiałam się zapożyczyć, bo osobiście takiego sprzętu nie posiadam ;)
OdpowiedzUsuńAgato - dzięki! dobre to określenie - rozbrykane :D
Joanno - podpowiedziałaś mi dobrą nazwę dla wełenki - "listopadowe niebo" :) Oj, oddanie węża w ręce dzieci mogłoby się skończyć... źle..
Kryniafu, Kankanka - wszystko bezmyślnie i przypadkowo! :D
malaala - mylę, że dla włóczek jakieś zastosowanie znajdę, a na węża faktycznie trzeba uważać ;)
moja faworytka to ta odjechana - absolutnie moje obecne barwy :) Zdolności córkowych gratuluję - możnaby tu wysnuć teorię dziedziczności...? W ogóle ilości uyprzędzonej włóczki zazdroszczę - moje wycinanie, pranie etc zajmuje mi tyle czasu, że czesanki mam ilości śladowe - liczę, że moja wprawa przy obrabianiu się poprawi. Ech, wyobraziłam sobie Ciebie (to a propos tego, co napisałaś u mnie) - jak pojawiasz się z wrzecionem w piaskownicy np... :))))
OdpowiedzUsuńCzaderski ten wąż,bardzo.Można by mu dorobić takie prawdziwe srebrne zapięcie i byłaby biżuteria nie na żarty :)
OdpowiedzUsuńNo a reszta,cud, miód, malina :)
Pomysł ann007 kupuję, od zaraz! Co prawda nie chodzę do piaskownicy,ale na spacery po parku i owszem - będę na nich kręcić :)Ku uciesze lub zgrozie przechodniów!
Ann - to byłaby jazda w tej piaskownicy! moja Łucja skacze do wrzeciona jak kot, latam po domu nie tylko z motkiem pod pachą i drutami, ale i sprzętem do przędzenia również; potrafię sobie wyobrazić kilka takich Łucji i - nie nie, dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńBaśka - prędzej ze śmiechu bym pękła niż usiadła z wrzecionem w parku na ławeczce :D
A wiesz, pomyślę o jakimś wyrafinowanym zapięciu, to może być dobre!
gdyby nie Twoje rady, to miałabym więcej takich węży, a jeden zdecydowanie wystarczy ;) dzięki jeszcze raz :*
Jej, to TY!!! To ja Cie od dawna czytam, tylko cichcem siedziałam, a teraz Cię poznam, jeny...
OdpowiedzUsuń:))))
Aaaale się będzie działo:)))
A niteczki masz piękne i to wrzeciono cudne.
nooo, to ja ;)
OdpowiedzUsuńoj, będzie tam baaaardzo ciekawie :D
kiedy Ty to Agatko zaczniesz sprzedawac????
OdpowiedzUsuńfajny ten filc, widzialam taki jeden grybasnie kolorowy sznurek ale po siedem-10 euro, kolorki fajne ale krotkie wiec poskapilam i nie kupilam ;o)))
na ravelry wejdz w yarns, wpisz sobie Baba adriafil, a potem CHA CHA to wyskocza grubasy buziaki zdolniaczku*****
Te szare niebieskości strasznie mnie siem podobajom. Takie ci one moje-moje. Przędź dalej, to sobie choć popatrzem :)
OdpowiedzUsuńKasiu - to co "produkuję" stanowczo nie nadaje się "do ludzi". Widziałam to adriafilowe cudo! czasem jestem bliska stworzenia czegoś takiego, choć niezamierzenie ;)
OdpowiedzUsuńZulko - cieszę się :) patrz sobie ile wlezie, jeno nie za blisko, żebyś zbyt wielu niedoskonałości nie dostrzegła ;)
jejciu ,te Twoje kolorowanki ,krecone i plecione sa cudne ja nie mam zielonego pojecia jak toto sie robi tym pardziej podziwiam bo piekna nigdy nie za duzo ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i podziwiam dalej ;)
Jeśli to dziś to wszystkiego najlepszego spełnienia marzeń zamierzeń i planów fartów losu i inwencji twórczej
OdpowiedzUsuńagata z Delicium
Magnolia - dzięki!
OdpowiedzUsuńAgata - tak, to wczoraj :) dziękuję za życzenia i ściskam już po-imieninowo :*
Agatko - no przeca Ty imieniny miałaś!!!! Buziaki!!!! I najlepszego, co tylko może Cię spotkać!
OdpowiedzUsuńDziękuję Anuś! :* :* :*
OdpowiedzUsuńo jaaaa
OdpowiedzUsuńto ja znów w punktach:
a) musimy się koniecznie spotkać, bo ja muszę to wszystko pomacać - zwłaszcza kolorowe!
b) domagam się kursu przędzenia
c) oczy koniecznie maluj! super to wygląda
d) imieninowo zawsze byłam cienias, więc się nawet nie tłumaczę ;)
e) przędzenie publiczne nie, ale drutowanie tak? toż to jawna niesprawiedliwość! ;)
Iza - punkt a i be - w każdej chwili, proszę bardzo, szrlotka gratis ;)
OdpowiedzUsuńz punktem ce to już trochę trudniej, taka ze mnie kobita :P
de - ja mam zaznaczone w kalendarzu, a i tak zapominam...
e - eeeeeee, no, może kieeeeedyś ;)
Wełna uprzędziona - rewelacyjna, a ta na ostatnim zdjęciu ma piękne kolory. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńmaris - dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń