I jeszcze nagrodę dostnę! Możecie zazdrościć, pozwalam :P
Teraz swetrzysko:
Zrobiłam dla siebie (jakbym mało miała...), zgapiając z tego zdjęcia. Tkwiła ta fotka w czeluściach komputera bardzo długo i kusiła...
Moja wersja różni się od zdjęciowej (tak wyszło), ale nosi się miło. Mam w planach dorobić sobie długaśne rekawy, do zakładania osobno. Czy zrobię...?
Dziergałam z Zorzy, na co jestem nieco zła. Jakoś nie potrafię umotywować tego zakupu, zaćmy chyba dostałam, jakby nie było innych, lepszych włóczek. Nie twierdzę, że Zorza jest do kitu; po prostu "to już było" - robiłam z niej wiele razy dla mamy i dla siebie, ale teraz jest w czym wybierać, a ja znów to samo...
Choć, jak wspomniałam, noszę i jest mi lekko i ciepło :)
Zużyłam ponad 4 motki, druty 4mm. Robiłam od dołu, bez szycia. Plisy z przodu ( do części warkoczowej) są podwójne - zawinięte do środka i podszyte. Krawędź załamania tworzą oczka zdjęte - na prawej stronie zdejmowałam, na lewej przerabiałam. Plisy od reszty korpusu odzieliłam oczkiem lewym i dzięki temu też bardzo łatwo poszło zszywanie.
Los zielonego sam się przesądził: otóż zabrakło mi włóczki :) więc sobie dokręcam (co za luksus!) Tylko, że nie mam już tej pokolorowanej czesanki, jeno czystą naturalną. Czyli jak dokręcę i skończę robótkę pewnie pójdzie znów do gara. Już się doczekać nie mogę, czym skończą się te eksperymenty ;)
Udanego tygodnia wszystkim życzę!
Gratulacje! *^v^*
OdpowiedzUsuńA swetrzysko cudne, w sam raz do krótkiej jesiennej kurtki (mam taką to wiem, jak dotkliwe jest hulanie wiatru po odkrytych nerkach... ^^).
Zorzy nie lubię, mam z niej jeden sweter i jest za lekki, coś mi w nim bardzo nie pasuje.
Wiesz, nie jestem pewna,czy "swetrzysko" to dobre określenie dla TAKIEGO dzieła! zachwycam się nim bardzo, podziwiając cierpliwość. Dziękuję bardzo za życzenia:) buziaki
OdpowiedzUsuńAgatko ! Jesteś Mistrzynią i nie zaprzeczaj...swetrzoch cudny :-) Pozdrawiam, Ela.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne wdzianko, a nie jakieś tam swetrzysko! :)
OdpowiedzUsuńPERFEKCJONISTKA!!!!!!!!!-tylko tyle mogę napisać
OdpowiedzUsuńJa bym to nazwała płaszczem. Ale jak zwał tak zwał jet super.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny sweter:) Mistrzostwo świata! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńsliczne swetrzysko i jaki piekny jesienny kolor pozdrawiam serdecznie magnolia;)
OdpowiedzUsuńcieszę się bardzo z tylu miłych komentarzy, dziękuję Wam!
OdpowiedzUsuńJoanno, zorza pewnie taka dziwnie lekka przez dużą ilość akrylu :/
Kacha, tkaitka - swetrzysko - bo grube, duże i ciepłe :) Fajnie, że Wam się podoba
Elu, ale mi miło :) a określenie "swetrzoch" bardzo mi się spodobało :)
ogladałam ostatnio Twoje letnie bluzeczki na ff - oj, zatęskniłam za latem...
Jadziu, Małgosiu, magnolio - dziękuję bardzo! :)
oj zazdroszczę... jak sobie pomyślę, ile czasu zajęłoby mi wydrutowanie takiego otulacza to od razu mi się odechciewa - a chce mi się takiego, oj chce... i co tu zrobić? pewnie kolejny kusy sweterek ;)
OdpowiedzUsuńcudne warkocze, świetny kolor i fajny patent na podwijanie - wypróbuję. no i dobrze wiedzieć, że zorza z tych lekkich - nie przepadam za tym od czasu wydziergania miejskiego z Klasika i teraz lekkości tego typu za wszelką cenę unikam :)
pozdrawiam
iza
PS. za każdym razem oglądając zdjęcia próbuję odgadnąć gdzie dokładnie mieszkasz :)
Swetrzysko cudne, też takie chcę!!! I czy ja CI pisalam, że wykonalam tego kurczaka w miodzie? Smakowal nawet mojemu mężowi, który zawsze narzeka, że pierś kurza za sucha :)))
OdpowiedzUsuńIza, przecież Ty chudzinka jesteś, to Ci migiem robota pójdzie! choć przyznaję, że ten dół, to nuda straszna... a warkocze upierdliwe ;)
OdpowiedzUsuńfotki tego swetra robiliśmy w Werandzie - knajpkę polecam, jak nie znasz (miły klimacik i wnętrze i pycha jedzonko ciekawie podane, choć tanio nie jest...)
hihi,a mieszkam w rejonie Poznania, gdzie najlepiej się mieszka :))) choć nie w domku z ogródkiem :( podpowiedź znajdziesz w jednym z moich sierpniowych wpisów :)
już wiesz?
Ann - Ty zdolny człowiek jesteś, więc sobie zrób! :P Fantastyczna wiadomość o kurczaku, bardzo się cieszę!!! :D
Agato, jak się cieszę, że tak się cieszysz :). Paczuszka wyjedzie niedługo.
OdpowiedzUsuńtak się zastanawiam, właśnie sprułam wczoraj Śliwkę i szukam dla niej nowego planu, może bym tak odrobiła od Ciebie ten sweter... ;>
Przy okazji, odkucharzyłam od Ciebie kurczaka w miodzie, potwierdzam - mniamuśny, chociaż niestety bajki nie kojarzę... Co to za jedna? :)
Skoro lubisz słodko-ostre połączenia, to polecam Ci sos sweet-chili, można zrobić lub kupić w butelkach w lepszych delikatesach - jest pyyyyszny! :)
No, i czekolada z chili...
Kaja, odgapiaj ile chcesz, w razie czego służę pomocą :)
OdpowiedzUsuńNo było takie coś w telewizji, dla dzieci, chyba serial, choć nie jestem pewna. Jakiś kudłaty diabeł miał kumpla, chłopca, tyle pamiętam; tylko to "mniamuśne" mi utkwiło :)
Gotowe sosy rzadko kupuję, raczej spisuję skład i robię "domową" wersję, ale dzięki za podpowiedź, rozejrzę się.
Świetny wyszedł. Uwielbiam takie długaśne swetry.pozdrawiam iza(włóczkowe perypetie)
OdpowiedzUsuńDzięki Izo, długaśne się przydają!
OdpowiedzUsuńIwono (umknął mi Twój przemiły komentarz, teraz go odkryłam!) - dziękuję Ci, choć w mojej opinii to do perfekcjonizmu baaaardzo mi daleko :)
pozdrawiam!
Piękne swetrzysko, piękne bardzo! A rękawki osobno zakładane świetnie by pasowały do niego :)
OdpowiedzUsuńZorzy nie lubię, mam z niej jedną kamizelkę i nic więcej na pewno nie będę miała ;)
ps. zdjęcia jak zwykle doskonałe :)
Aniu, dzięki :) chyba powinnam szybko zabrać się za te rękawki, bo co się odwlecze, to właśnie uciecze :/
OdpowiedzUsuńZrobiłam Twoją babkę śmietanową, pyyyycha mmmmmmm :P