Swego czasu obraziłam się na jesień (że przyszła, jak chciałam jeszcze lato) i stwierdziłam, że w ogóle nie mam ochoty na dzierganie wełnianych swetrów, więc wzięłam się za "obdziergiwanie" (matko, co za słowotwór...) domu.
Już mi przeszło, z jesieni się cieszę, bo ładna i z każdym dniem bliżej do następnego lata ;) wełny wróciły na druty, ale po drodze powstało kilka ocieplaczy domowych, niekoniecznie wełnianych ;)
Lniany sznurek po raz kolejny, tym razem jako okrągła podkładka na stół, robiona szydełkiem.
Mały słoneczny dywanik:
Pałętały mi się resztki zpagetti, po "upiększaniu" salonów na żółto . Przerobiłam na około, szydełkiem - dywanik jest, resztek nie ma :)
(przy okazji: reaktywowałam sklepik na DaWandzie, słoneczny dywanik jest tam dostępny)
Dywanik łazienkowy:
Dywanik jajowaty (celowo), też heklowany, tym razem na szydełku siedziały bobbiny :)
Bardzo mnie cieszy ten dywanik - cudownie po prysznicu stanąć stopą na czymś, co się zrobiło samej ;) łazienka też mnie cieszy - jeszcze niedawno była zielona (co zupełnie nie trafiało w mój gust), a teraz jest biało - szara, bez kucia i zmiany płytek, tralala :) Pan Mąż pomalował płytki farbami specjalnie do tego stworzonymi. Bez wielkiego remontu mamy nową łazienkę! :)
Bobbiny i zpagetti fajne są, ale sznurek bawełniany to jest dopiero radocha!
Odkąd zobaczyłam pierwszy raz taki dywan, chciałam go zrobić. No i w końcu zrobiłam :)
Sznurek kupowałam "na oko", wystarczyło na dywanik o średnicy 1 metra. Ten jest dostępny na mojej DaWandzie, dla siebie zrobię większy ;) sznurek ostatnio rządzi!
o poduszkach będzie następnym razem :)
do zobaczenia!