Już rozumiem ogólnonarodową miłość do malabrigo.
Wełna, którą się świetnie przerabia, świetnie pruje, świetnie nosi, cieszy oko kolorami.
Swoje cztery motki socka (kolor persia) dostałam od Gwiazdora ;)
Na ten sweterek poszły 3 motki, druty 3,5mm.
Zaczynając sweter nie wiedziałam jak on właściwie ma wyglądać. Tworzył się w trakcie dziergania, co generowało prucie. I następne prucie. I dla odmiany znów prucie. Hm. Zaczynałam go chyba 4 razy (zmiany koncepcji + pomyłki), a potem też było prucie ;)
O dziwo pruciu nie towarzyszyło zniechęcenie, wykazałam się cierpliwością proporcjonalną do urody włóczki ;)
Nie mieszałam motków podczas dziergania. Oczywiście jeden się nieco różnił - miał intensywniejszy turkus (widać na zdjęciach - poniżej talii). Trochę mnie to przybiło - wyobraziłam sobie wielkie prucie, kolejny początek i zmianę nitki co dwa rzędy... i mi przeszło. Pomyślałam, że przy następnym malabrigo pomieszam ;)
Myślę, że jest OK, w całości mnie to nie gryzie :)
I koniec z wełną! lato się zbliża ;)