tralalala la la la...
Taka piosenka z przedszkola, jak się przyplącze, to koniec, nawet jak człowiek nie chce, to ją nuci.
Motylki wypatrzyłam u Bean. Robią się szybciutko, kilka już pofrunęło w siną dal, kolorystycznie monotonne - różowo-granatowe. Granatową nić zrobiłam sama - odwinęłam sporo z różowego motka i pofarbowałam w garnuszku, jak owcę, ani trochę nie obchodząc się z tym tak delikatnie jak z wełną. Wyszło satysfakcjonująco :)
Za to "obszydełkowywanie" jajca (wielkości gęsiego) - masakra, nigdy więcej. Robota strasznie nudna i monotonna, na tym jednym poprzestanę.
miłego tygodnia!