Ta - robiona na zamówienie Mamy, leżakuje sobie u niej na stole.
Ta robiona na zamówienie babci, pod wymiar stolika, którego już nie posiada...
...wyleguje się teraz na singerce - babcia tak lubi, ja zostawiłabym to cudo techniki do podziwiania nago ;)
Ta też na życzenie babci, pod kolor poprzedniej, na inny stolik...
...o, taki:
Ta poleciała w świat, mam nadzieję, że dobrze się spisze :) Robiłam ją, żeby sprawdzić, czy to w ogóle jest wykonalne. Jest, jak widać :)
A teraz lecę kręcić niteczki :D
sliczne sa te serwetki brdzo mi sie podoba kolorek tych babcinych poadrawiam serdecznie magnolia;)
OdpowiedzUsuńBardzo udane te Twoje serwetki. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękne serwetki!!! Szczególnie podoba mi się ta druga dla babci :) Śliczności!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że jak nie przepadam ze serwetkami, tak obie - te wykonane dla babci - mnie rozłożyły na łopatki. Na prawdę mi się podobają, a to już dużo :)))
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa pod adresem moich serwetek :) te dwie babcine bardzo lubię, ale u babci, u siebie jakoś ich nie widzę :P
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu. Twoje serwetki są przepiękne. Wyglądają tak elegancko i staroświecko. Aż mi się nasunęło skojarzenie ze sztuką teatralną - "Stare koronki i arszenik" ;)
OdpowiedzUsuńTe dla babci bardzo mi się podobają! Lubię oglądać serwetki, ale w domu zupełnie mi nie pasują, Mąż nie lubi...Dlatego mam jedną zrobiona w połowie i kilka w szufladzie niewykorzystanych. Uwielbiam takie ecri.
OdpowiedzUsuńhihi, Zulko, ciekawe skojarzenie, na szczęście moja babcia jest "grzeczną" babcią :) dziękuję za komplementa!
OdpowiedzUsuńCU@5 - dzięki; kiedyś produkowałam serwetki hurtowo niemal, bo to taki łatwy i szybki prezent :)
Mam dla Ciebie coś miłego:
OdpowiedzUsuńhttp://sprawydomowe.blogspot.com/2010/10/ulisses-james-joyce-mnie-tam-psy-chodza.html